Bezpowrotnie minęły czasy w
których strzegliśmy swojej prywatności i obawialiśmy się przekraczania granic
dobrego smaku. Od teraz niczym gwiazdy „Party”, informujemy znajomych -
podzielonych na bliższych i dalszych, o tym co aktualnie dzieje się w naszym życiu.
No dobra, jeszcze pół biedy jak informujemy wyłącznie o swoim bo absolutnie nie
do przebicia jest zakładanie kont na Facebook’u nienarodzonym jeszcze dzieciom
i włączanie ich do swojej wirtualnej rodziny.
Największą popularnością cieszy
się status związku. Możliwości jest kilka - wolny, w związku, zaręczony, w
związku małżeńskim, to skomplikowane, w wolnym związku, wdowiec/wdowa, w
separacji, rozwiedziony. Zawsze zastanawiało mnie to co ma zrobić człowiek -
dajmy na to - muzułmanin, który ma dwie, ba (!) nawet trzy żony i chce ustawić
sobie status związku. To się zdziwi. A kobieta, która jest w ciąży? Dlaczego
nie ma opcji „w ciąży”? To trochę nie w porządku.
Przeglądając wirtualne życie
naszych mniej i bardziej lubianych znajomych, najczęściej zatrzymujemy się
właśnie przy statusie związku. Z dziwną manią detektywistyczną możemy sprawdzać
go co jakiś czas. Inwigilować, śledzić, obserwować. Bo kiedy znienawidzona
przez nas osoba jest sama jest zdecydowanie lepiej, prawda? Prawda.
Co tak naprawdę sprawia, że
poprzez informuję o tym, że mamy partnera stajemy się lepsi? Irracjonalnie
lepsi od tych, którzy są samotni. Co sprawia, że widząc, że Anka z dawnej IVB
jest sama, poprawia nam samopoczucie? I dlaczego w większości dotyczy to płci
żeńskiej?
Kobieta zwykle definiowana jest
<przez> czyli przez pryzmat tego, jak dużym zainteresowaniem ze strony
mężczyzn się cieszy. Dodatkowo od wieków wpajano nam, że posiadanie przy boku
samca jest niezbędne. Uczyni nas to spełnionymi kobietami, matkami i kochankami.
A niestety, nie wypada pochwalić się statusem „stara panna”, którego notabene
również brak. Przecież to totalna porażka życiowa. Reinkarnacja naszych braków,
naszych ułomności, naszych niedoborów. Uciekamy od tego najdalej jak to tylko
możliwe. Uwaga! Samiec do szczęścia koniecznie potrzebny.
Niezbitego dowodu na tą teorię
nie posiadam. Sprawdźcie już ją sobie sami.